Do pokoju wchodzi strasznie pobity hrabia.
– O rany, sir, co się panu stało? – pyta Jan.
– Dostałem w twarz od barona Stefana.
– Od barona Stefana? Przecież to chucherko! Musiał mieć coś w ręku!
– Miał. Łopatę.
– A pan, panie hrabio? Nie miał pan nic w ręku?
– Miałem. Lewą pierś żony barona. Piękna rzecz, nie przeczę, ale do walki zupełnie się nie nadaje.
Hrabia wrócił z imprezy
– Janie, czy w najnowszym automobilu Pani Hhabiny drzwi otwiehają się thadycyjnie, czy eksthawagancko do góhy?
– Tradycyjnie, Jaśnie Panie Hrabio.
– Jesteś pewien, Janie?
– Tak, Jaśnie Panie Hrabio.
– Hmm… Dziwne… Bahdzo dziwne… Ale skoho tak, to w takim hazie, Janie, phoszę powiedzieć Pani Hhabinie, że nie życzę sobie więcej być przywożony z imhezy w bagażniku.
Pokaż inny dowcip