Anglia, 18 wiek, bieg uliczny.
Temu dziwnemu zjawisku przypatruje się hrabia z Janem.
– Janie, co to za wydarzenie?
– To wyścig, mości hrabio. Ludzie się ścigają. Ten, kto dobiegnie jako pierwszy, wygra i dostanie nagrodę pieniężną.
– Aha. A po co biegną pozostali?
Nic nowego się nie wydarzyło
Hrabia po dłuższym pobycie za granica wraca do swoich posiadłości. Na dworcu czeka na niego zaprzęg koni i wierny sługa Jan.
– No i cóż tam zdarzyło się nowego we dworze podczas mojej nieobecności, Janie?
– Nic nowego Jaśnie Panie… no może tylko to, że Azorek zdechł.
– Azorek?! Mój ulubiony pies? Jak to się stało?
– Ano nażarł się końskiej padliny, to i zdechł.
– A skąd we dworze końska padlina?
– Konie się poparzyły, to zdechły.
– Jak to konie się poparzyły?? Od czego?
– Od ognia, Panie, jak się stajnia paliła.
– A kto podpalił stajnie?
– Nikt, od płonącego dworu się zajęła.
– Na miłość boska, to i dwór spłonął? Jakim sposobem?
– Ano po prostu. Świeczka przy trumnie teścia Pana hrabiego się przewróciła i firany się zajęły.
– Och! A czemu mój teść umarł?
– Bo Jaśnie Pani uciekła z tym oficerem, co się z nim od trzech lat spotykała.
– Spotykała się od trzech lat?! To przecież nic nowego!
– Właśnie mówiłem, Jaśnie Panie, że nie zdarzyło się nic nowego.
Pokaż inny dowcip