Lata osiemdziesiąte, Polska.
Przychodzi mężczyzna do sklepu z samochodami i chce kupić Fiata 126p.
Sprzedawca odpowiada:
– Proszę Pana, czerwony byłaby dostępna, proszę wpłacić całą kwotę i zapraszamy po odbiór za 10 lat.
– Super, super – mówi szczęśliwi klient – ale proszę mi jeszcze powiedzieć czy za 10 lat rano czy za 10 lat po południu?
– Panie? – Pyta zdziwiony sprzedawca – Będzie Pan czekał 10 lat i chce Pan powiedzieć, że istotne jest to, czy będzie Pan odbierał go rano czy po południu?
Mężczyzna odpowiada:
Jak dla mnie to ważna sprawa.
Więc kiedy mogę odebrać tego Fiata – rano czy popołudniu?
– Proszę Pana, a dlaczego jest to dla Pana takie ważne? – drąży sprzedawca.
– Właśnie wyszedłem z telekomunikacji, no i wie Pan, rano będą mi zakładać telefon. – odpowiada spokojnie mężczyzna.
Okres próbny nowego sprzedawcy
Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym można kupić wszystko.
Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego, żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
– No to ile dziś zrobił pan transakcji? – pyta sprzedawcę.
– Jedną, szefie.
– Co?! Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
– Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
– Trzy… sta osiem… dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?
– No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby.
– Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
– Potem przekonałem klienta, żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
– I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?
– On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony, ale zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z zabawy, to może pojechałby przynajmniej na ryby.
Pokaż inny dowcip